''Ja powiedziałem głośno to, o czym wielu ludzi mówi po cichu''- wywiad

Zachęcam do przeczytania wywiadu, który ukazał się w Gazecie Wyborczej.

Pisali, mówili: Ale namieszałeś! Gratuluję odwagi, i tym podobnie! Ja zrobiłem zamieszanie. Ale mam nadzieję, że inni, którzy nie mieli takiej odwagi, pójdą moim śladem. Ja jako burmistrz poczułem potrzebę powiedzenia tego, o czym wszyscy myślą, a boją się powiedzieć - mówi Bartosz Romowicz, burmistrz Ustrzyk Dolnych.

Anna Gorczyca: Zrobiło się o panu głośno ostatnio. Wiele osób pewnie pyta: Kim jest Bartosz Romowicz? Czytam pana biografię i co widzę? Jest pan prawnikiem i ekonomistą, absolwentem KUL. Skończył pan studia doktoranckie na tej uczelni i otworzył pan przewód doktorski. A tu nagle chce pan ograniczać lekcje religii w szkołach. Stał się pan lewakiem, antyklerykałem?
Bartosz Romowicz, burmistrz Ustrzyk Dolnych: Oczywiście, że nie. Jestem katolikiem. Nie chcę zlikwidować lekcji religii, tylko zmniejszyć liczbę godzin przedmiotu, za które płaci gmina. Za dwie godziny religii w tygodniu we wszystkich szkołach i przedszkolach to rocznie prawie 540 tysięcy złotych. Wymiar zajęć z religii może być obniżony za zgodą biskupa diecezjalnego. Zwróciłem się do metropolity przemyskiego abpa Adama Szala o zgody na zmniejszenie wymiaru zajęć do jednej lekcji w tygodniu oraz połączenia zajęć w oddziałach, gdzie liczba uczniów jest mniejsza niż 13 osób. Jeśli katecheci będą chcieli prowadzić drugą godzinę w tygodniu, udostępnimy sale za darmo. Te lekcje znajdą się w planach zajęć uczniów. Ale gmina za tę drugą lekcję nie zapłaci. Szukamy oszczędności, ograniczamy wszystko co możliwe. Ja nie walczę z Kościołem. W najbliższych dniach opublikujemy wykaz, jak gmina Ustrzyki pomagała Kościołowi w czasie mojej pierwszej kadencji do teraz. Wspomagaliśmy organizację różnych wydarzeń, remontowaliśmy drogi na cmentarzach, wspieraliśmy ratowanie zabytków kościelnych.

Co było impulsem do wystąpienia do przemyskiej kurii z propozycją ograniczenia lekcji religii?
- Analiza wydatków. Przygotowaliśmy wykaz, ile wydajemy na przedmioty i zajęcia dodatkowe spoza programu nauczania, czyli tzw. innowacje i pomoc psychologiczno-pedagogiczną, rewalidację, zajęcia wyrównawcze. Zestawiłem te dane i zobaczyłem, że kwota wydatków na religię jest znacząca. Na zajęcia dodatkowe z języka angielskiego, kółka ekologiczne czy dziennikarskie i inne zajęcia dodatkowe, wydajemy mniej niż na samą religię. Podjąłem decyzję, że przedstawię propozycję zmniejszenia liczby godzin religii. W przyszłym roku zabraknie nam 5 mln zł na oświatę. Może zabraknąć na wypłaty dla nauczycieli. Zmniejszenie lekcji religii, zmniejszenie wydatków na inne zajęcia to tylko niektóre z oszczędności. W przyszłym roku będzie mniej wydarzeń kulturalnych i sportowych, o 300 tys. zł będą niższe nakłady na kulturę. Mniej o około 400 tys. zł wydamy na remonty dróg. Mniej dostaną ochotnicze straże pożarne. Planowana jest m. in. likwidacja dopłaty dla mieszkańców do wody i ścieków, redukcja zatrudnienia w jednostkach gminy oraz urzędzie, ograniczenie dotacji dla organizacji pozarządowych, obniżenie standardu odśnieżania dróg gminnych i utrzymania zieleni. Nie będziemy kupować ozdób świątecznych, czeka nas reorganizacja bibliotek wiejskich. Jeśli te wszystkie plany zostaną zrealizowane, zaoszczędzimy około 2 mln zł. A gdzie reszta? Za dwie lekcji religii rocznie płacimy ponad 540 tys. zł. Będzie jedna lekcja, będzie nas to kosztowało połowę tej kwoty.

Jaka była pierwsza reakcja rodziców, mieszkańców Ustrzyk Dolnych? Radnych?
- Nikt z mieszkańców wprost nie powiedział, że to zła decyzja. Wcześniej miałem sygnały, że dzieci nie chcą chodzić na religię. Rodzice ich nie wypisują, bo wiązałoby się to ze stygmatyzowaniem dziecka. Ale takie zjawisko jest w całej Polsce. U nas na religię nie chodzi znikomy procent dzieci. Pozytywne komentarze od mieszkańców pojawiały się w mediach społecznościowych. W poniedziałek na sesji jeden z radnych wyraził niezadowolenie z mojego pomysłu. To działacz Akcji Katolickiej. W tym tygodniu dostaliśmy też anonimowy list od grup działających przy parafii, że się sprzeciwiają. Nie wiemy, czyje to jest stanowisko: członków tych grup czy ich opiekunów. Zaprotestowało także stowarzyszenie reprezentowane przez pana Ryszarda Skotnicznego, który deklaruje prawicowe poglądy.

Pan Skotniczny zaapelował do pana, żeby się pan opamiętał. Wg niego tą propozycją chciał zwrócić na siebie uwagę.
- Podejmując różne decyzje, nie zastanawiam się, czy zainteresują się nią media. Gdybym tego chciał, zostałbym komikiem albo celebrytą, a nie samorządowcem. Po różnych zmianach, które funduje nam rząd, musimy znaleźć pieniądze. W tym przypadku nie ma co szukać afery światopoglądowej, a widzę, że próbują to wykorzystać i ci z prawa, i ci z lewa. Ja powiedziałem głośno to, o czym wielu ludzi mówi po cichu.

Ma pan na myśli samorządowców, którzy też muszą szukać oszczędności?
- Nie tylko. Myślę o dyrektorach szkół, od których często słyszałem takie głosy: Czemu zabiera mi pan godziny z polskiego czy historii, a ksiądz ma tyle godzin. Słyszałem również takie głosy: Ksiądz przychodzi, przeprowadzi lepiej lub gorzej lekcje i wychodzi. Nie angażuje się w życie szkoły, nie prowadzi zajęć pozalekcyjnych, nie jest dyspozycyjny. A nauczyciele na etatach muszą być dyspozycyjni.

Pana pomysł na pewno się nie spodobał miejscowych księżom, poznał pan ich zdanie?
- Nie konsultuję swoich decyzji z dziekanami w takich sprawach, odkąd w jednym z kościołów jeden z wikarych powiedział, że ludzie, którzy głosowali na mnie, powinni pójść do spowiedzi. Prosiłem o jakąś reakcję, ale jej wtedy nie było. Nie wiem, czy w tę ostatnią niedzielę księża jakoś skomentowali tę sprawę, bo nie byłem na mszy w Ustrzykach.

A co z hejtem?
- Samorządowcy to osoby publiczne. Mamy zarówno zwolenników, jak i przeciwników. Musimy być odporni na komentarze, również te negatywne. Musimy mieć grubą skórę. Myślę, że taką mam, ale mimo tego zdecydowałem się na złożenie zawiadomień o możliwości popełnienia przestępstwa przez niektórych użytkowników Facebooka.

Coś pana szczególnie dotknęło?
- Pomówienia i insynuacje, że działam niezgodnie z prawem.

W Ustrzykach wszyscy się znają, różne komentarze docierają także do pana bliskich, rodziców, rodziny...
- W ostatnich dniach moja mama wracała z kościoła ze znajomymi i rozmawiały o sytuacji. W mieście się mówi, komentuje. Ale moi bliscy wiedzą, że ja nie ulegam naciskom. Im bardziej ktoś naciska, tym bardziej walczę o swoje zdanie.

A jak zareagowali samorządowcy z Polski? Ktoś poszedł pana śladem?
- Nie wie, czy ktoś próbował. Ale dostałem telefony, SMS-y od wielu z nich. Pisali, mówili: Ale namieszałeś! Gratuluję odwagi, i tym podobnie! Ja zrobiłem zamieszanie. Ale mam nadzieję, że inni, którzy nie mieli takiej odwagi, pójdą moim śladem. Ja jako burmistrz poczułem potrzebę powiedzenia tego, o czym wszyscy myślą, a boją się powiedzieć.

Dostał pan już odpowiedz z kurii?
- Jeszcze nie. Ale jestem gotów do rozmów. W imieniu stowarzyszenia Europa Tradycja pan Ryszard Skotniczny napisał list do prezesa PSL Władysława Kosiniaka-Kamysza z apelem, żeby pana upomniał, a arcybiskupa przeprosił za pana pomysł.

Co zrobi prezes PSL?
- Nie wiem, ale z pewnością nie wezwie mnie na dywanik z powodu tego listu. W PSL jest demokracja, nikt nie musi pytać prezesa o zgodę na podjęcie różnych działań. Mnie na stanowisko burmistrza nie wybrał ani prezes Kaczyński, ani prezes Kosiniak-Kamysz. Mnie mandat dali mieszkańcy, i to ich interesy muszę reprezentować. Oczywiście liczę się ze zdaniem prezesa Kosiniaka-Kamysza, bo to jest bardzo mądry człowiek. Ale na ile go znam, to na pewno nie zadzwoni do mnie i powie: Masz się wycofać. U nas nie ma kultu jednostki. W powiecie bieszczadzkim rządzi PiS, więc tam nikt nie podejmie tematu ograniczenia lekcji religii w szkołach podległych powiatowi. A jaką decyzję podejmie rada miasta i gminy?

Od poniedziałku w radzie miejskiej większość kojarzona jest z PiS. Co się wydarzyło?
- Dwóch radnych z mojego komitetu wyborczego zagłosowało za wyborem na przewodniczącego rady człowieka z PiS. Jeden z nich dostał funkcję wiceprzewodniczącego rady. W poprzedniej radzie miałem jednego radnego, teraz mam siedmiu. Poradzimy sobie. Ale z pewnością ta większość w radzie nie będzie za obniżeniem liczby godzin religii w szkołach. Ubolewam, że z tej sprawy stworzono problem światopoglądowy. Gdybym chciał obniżyć liczbę godzin języka angielskiego czy wf., ludzie dbający o rozwój dzieci, o ich sprawność nie zrobili takiej afery, jaka powstała z powodu lekcji religii. Podkreślę, ja nie chcę zlikwidować lekcji religii, ja proponuję tylko zmniejszenie liczby godzin religii opłacanych przez gminę.